środa, 11 lutego 2015

Paracas - przyjazd

Dworzec w Paracas nie wygląda zbyt zachęcająco. Co prawda mnie podobał się bardzo, jego prostota i lokalizacja przypominały trochę scenerię Mad Maxa, ale Ewie nie przypadł do gustu. Spartańskie warunki nasunęły jej na myśl, że także miejsce noclegowe będzie podobnie wyglądać. Dużo lepiej sytuacja wyglądała dosłownie za płotem. Wystarczyło przejść za ogrodzenie i roztoczył się przed nami prawdziwie turystyczny widok. Zobaczyliśmy całe osiedle hoteli, sklepów i biur oferujących wycieczki. Nasz hostel Kokopelli znajduje się na końcu głównej ulicy, ale warto było pofatygować się aż tam, bo miejsce okazało się strzałem w 10. Czysty pokój z przestronną łazienką, ciepła woda, wifi, na terenie dobrze wyposażony bar oraz bufet z przekąskami. Ze stolików widać ocean i plażę. Na terenie znajduje się też basen oraz jest możliwość darmowego wypożyczenia kajaków, ale z tego akurat nie skorzystaliśmy. Zmęczeni po podróży usiedliśmy przy zimnym Cusqueña i delektowaliśmy się atmosferą tego miejsca. Wisienką na torcie tego wieczoru był koncert miejscowego duetu, coś w stylu Norah Jones z Davidem Gilmourem :)
W recepcji zamówiliśmy wycieczkę na następny dzień na Wyspy Ballestas - będące częścią Parku Krajobrazowego Paracas. To nasz cel wizyty w tej miejscowości.

Hostel Kokopelli

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz